Motywacja - większość z nas wie o co chodzi.
Pisałem o niej już wielokrotnie m.in. tu: Motywacja zewnętrzna i tu: Motywacja wewnętrzna.
Wiemy, że ciężko jest ją w sobie odnaleźć oraz jak ciężko jest ją utrzymać i właśnie na tym skupię się tym razem.
Chodzi mi o tzw. "słomiany zapał" - o gumce będzie później :)
Podejmujemy próby - często nie przychodzi nam to łatwo, i gdy nie osiągamy sukcesu odpuszczamy, już po pierwszej próbie. Nie szanujemy wysiłku, który musieliśmy włożyć w samo podjęcie próby (które dla wielu osób jest mimo wszystko sukcesem same w sobie). Idealnym przykładem są postanowienia noworoczne.
Przypomnijcie sobie jakie mieliście w tym roku - bieganie? odchudzanie? nauka języka?
I co jesteście już szczupłymi biegaczami mówiącymi po francusku?
Zapał był jak co roku, szybko się podpalił i spalił - jak przysłowiowa słoma.
Co sugeruję?
Po nieudanej próbie dajmy sobie chwilę na dojście do siebie, nie porzucajmy tego co nie wyszło. Może innym razem będzie łatwiej - uszanujmy to, że spróbowaliśmy raz i próbujmy ponownie. Zmieniajmy sposoby osiągnięcia celu, ale nie przestawajmy próbować.
Do tego Was zachęcam :)
W coachingu niezwykle ważna jest wizja celu, którą ma nasz klient. To właśnie ta wizja często nie pozwala mu zrezygnować z raz obranego celu.
By uniknąć tytułowego słomianego zapału możecie wykorzystać m.in wizualizację przed podjęciem próby (o wizualizacji pisałem tu: Wizualizacja) lub posłużyć się kotwicą (o kotwicach pisałem tu: Kotwice)
Podzielę się z Wami moją prostą historią z dnia dzisiejszego - czyli pęknięta gumka na którą czekacie od początku wpisu :)
W kółku od wózka strzeliła nam dętka (dętka jest z gumy, więc tak pękła nam gumka - dla rodziców nabiera to po prostu innego znaczenia :P). Nigdy nie wymieniałem dętek, więc było to dla mnie wyzwaniem. Może się wydawać dla wielu z Was, że co to za wyzwanie, więc od razu tłumaczę - nie cierpię robić takich rzeczy :) Można powiedzieć, że mam dwie lewe ręce do tego typu prac. Mimo wszystko podjąłem próbę. Zdjąłem oponę, wyjąłem dętkę, kupiłem łatkę, założyłem i napompowałem (tylko moja Żona wie ile mnie to kosztowało :P). Zadowolony z siebie już podczas pompowania usłyszałem dźwięk którego nie chciałem słyszeć - dętka strzeliła ponownie (ehhhh).
Mimo wszystko nie poddałem się i podjąłem próbę tym razem w inny sposób. Zabrałem ze sobą całe koło, poszliśmy na spacer do Decathlona (małą zamotaliśmy w chustę więc wózek był niepotrzebny). Tam jest serwis rowerowy. Zapytałem Pana czy mają takie dętki i czy je wymieniają - okazało się, że tak :) Panowie zrobili mi to w 5 min (ja wcześniej mordowałem się co najmniej 30 - w moim odczuciu były to co najmniej 3 godziny...). Przy okazji zaliczyliśmy spacer z małą :) Cel osiągnięty tylko inną drogą. A mogłem przecież tym rzucić po pierwszej próbie i tak bylibyśmy bez wózka...
Na koniec jeszcze kilka słów do wszystkich Żon:
Jeżeli mąż obiecał, że zamontuje okap/półkę/inne to nie trzeba mu o tym przypominać co pół roku...
On codziennie podejmuje ciężką próbę, by się za to zabrać. Myśli o tym, analizuje sytuację.
Doceńcie wysiłki, wytrwałość i czekajcie.
Mąż jest osobą z nieskończoną wytrwałością i któraś próba na pewno się powiedzie, a Wasz wymarzony okap/półka/inne w końcu zawiśnie.
Pozdrawiam!